Chce być lubiany, najlepiej przez wszystkich. Chce świętego spokoju, za wszelką cenę pragnie uniknąć konfliktów. Potrzeby innych stawia wyżej niż swoje własne, często sądzi, że nie ma ich wcale. Staje na głowie, by zadowolić swoją partnerkę, wciąż obawia się, że nie jest wystarczająco dobry jako kochanek. I dziwi się, że życie mu nie wychodzi.

Kobieta go nie szanuje, w pracy bywa wykorzystywany, konflikty zamiast zniknąć, eskalują. Jest przecież taki spokojny, a tu nagle wybucha gniewem. Często wpada w uzależnienia: od alkoholu, seksu, pracy. Tak bardzo się stara, a tak mało czuje radości. O co chodzi?

Amerykański psycholog Robert Glover określa to  syndromem „Miłego Faceta” (ang. Nice Guy). W swojej książce No More Mr Nice Guy opisuje źródła takiej postawy u mężczyzn oraz ścieżkę wyjścia, którą nazywa „zdrowieniem”. Zainspirowany koncepcją Glovera pracuję z mężczyznami, którzy obserwują w swojej postawie i zachowaniach cechy „Miłego Faceta” i pragną się od nich uwolnić. Podobieństwo naszych męskich doświadczeń, obaw i pragnień sprawia, że praca nad sobą w grupie, która daje wsparcie i wspólnie mierzy się z wyzwaniami, przebiega łatwiej i często daje większe efekty. Czujesz, że nie jesteś sam ze swoimi trudnościami. Siła grupy pomaga dokonać potrzebnych zmian.