O której godzinie ptaki zaczynają śpiewać?
Wołanie pierwszego ptaka rozległo się, kiedy było jeszcze zupełnie ciemno. Obudziłem się. A przecież
wydawało mi się, że wcale nie śpię, że nasłuchuję i przekręcam się z jednego boku na drugi.
Musiałem jednak spać, bo głos ptaka trochę mnie wystraszył, wyrywając z innej rzeczywistości. Leżę
wyciągnięty w hamaku, opatulony w puchowy śpiwór, z głową owiniętą w koszulkę dla ochrony przed
zimnem. Druga połowa maja, a nadal jest dość chłodno. Wokół mnie wysoki sosnowy las, niedaleko
rzeka. Słyszę delikatny szum wiatru w gałęziach, pojedyncze krople spadające na ortalionowy daszek
rozpięty nad hamakiem. Wieczorem nad okolicą przetoczyły się dwie krótkie burze, przynosząc silne
opady deszczu. Wolę spać bez tego daszku, pod gołym niebem, ale tym razem zdecydowałem się
schronić na wypadek powrotu burzy. Teraz leżę w całkowitej ciemności, wdycham zapach wilgotnego
lasu i nie wiem, jak znów zapadam w sen.
Kiedy budzę się ponownie, słońce mocno prześwituje pomiędzy drzewami. Rozpinam śpiwór,
wychodzę z hamaka, żeby zdjąć przeciwdeszczową płachtę. Mech pod stopami mokry jak gąbka, jego
chłód szybko mnie rozbudza. Wracam do hamaka i wyciągam na plecach, żeby patrzeć na niebo
ponad koronami sosen. Czysty błękit zwiastuje piękny, oby wreszcie ciepły, dzień. Jestem wciąż jakby
w letargu, w nocy wielokrotnie budziłem się i zasypiałem, potrzebuję jeszcze poleżeć, leniwie
nacieszyć tym porankiem w lesie, czasem, kiedy wydaje się, że nie ma nic poza odgłosem ptaków,
łagodnym kołysaniem drzew, wiatrem i słońcem. Nie trzeba nic robić, wystarczy pozwolić sobie
przyjąć tę chwilę i całe bogactwo doznań, które niesie.
To moja pierwsza noc w lesie w tym roku. Dopiero razem z latem przyjdą dni wędrowania po górach,
kiedy każdego wieczora będę w innym miejscu rozciągał hamak pomiędzy drzewami. Teraz
skorzystałem z chwilowej okazji, żeby spędzić tych kilkanaście godzin pośród drzew. Czuję radość
płynącą z samego życia, z zasilającej natury, z odmiany, jaką w stosunku do mojej codzienności
mieszkania w centrum dużego miasta jest taki pobyt w środku lasu. Hamak buja się lekko, promienie
słońca coraz mocniej grzeją – jeszcze trochę, jeszcze nigdzie mi się nie śpieszy.