Miły Facet
Co naprawdę oznacza bycie „Miłym Facetem”? Okazuje się, że wcale nie chodzi o autentyczną
życzliwość wobec ludzi, ale o przesadne zabieganie o ich akceptację. Kosztem wyrażania swoich
potrzeb, swojego zdania, pozwalając innym na przekraczanie swoich granic. W efekcie rodzi się w nim
frustracja i niechęć wobec ludzi, a także samego siebie. Czuje bezsilność i, często skrywaną, złość na
innych, że nie rozumieją – nie odgadują jego potrzeb. Tworzy relacje oparte na nieszczerości –
zamiast komunikować wprost to, na czym mu zależy i to, czego nie chce, próbuje zrealizować swoje
potrzeby manipulując innymi. Sam często nie wie, czego naprawdę pragnie, kim chce być. Przegląda
się w oczach innych ludzi i, jeśli oni go aprobują, to chwilowo czuje ulgę. Dlatego tak bardzo boi się
konfliktów, próbuje jak najszybciej załagodzić sytuacje konfliktowe i rozładować potencjalne
napięcie. Życie ma być gładkie, ale czy wtedy może być autentyczne? Co, jeśli wyrażenie swojego
zdania lub ochrona własnych granic spowodują niezadowolenie drugiej osoby? Tworzy to kwadraturę
koła.
Amerykański psycholog Robert Glover określa to syndromem „Miłego Faceta” (ang. Nice Guy). W
swojej książce „No More Mr Nice Guy” opisuje źródła takiej postawy u mężczyzn oraz ścieżkę wyjścia,
którą nazywa „zdrowieniem”. Pierwszym krokiem jest skonfrontowanie się w poczuciem odrzucenia,
którego, w jakiejś formie, doświadczyliśmy w dzieciństwie. Kolejnym zobaczenie mechanizmów, z
pomocą których zabiegamy o akceptację i sympatię oraz kosztów, jakie, robiąc to, ponosimy.
Następnie ważne jest danie sobie przyzwolenia do odczuwania potrzeb i wyraźne nazwanie ich, by w
rezultacie zacząć je, małymi krokami, realizować. Dalej idzie zrozumienie własnych granic i rozwój
umiejętności ich wyznaczania. A wszystko to prowadzi do lepszego zrozumienia i zaakceptowania
samego siebie oraz wnoszenia swojej autentyczności do relacji z innymi ludźmi. Z szacunkiem dla
siebie i innych, z wewnętrznym ugruntowaniem.