Wsparcie przodków
Kiedy odwiedzam groby moich bliskich, rodziców i dziadków, zwykle przypominam sobie to, co od
nich otrzymałem. Wraca wtedy wspomnienie pewnego warsztatu, podczas którego miałem
wyobrazić sobie stojących za mną rodziców, a za nimi ich rodziców i następujących kolejno
wcześniejszych pokoleń przodków. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że za moimi plecami
stoi, metaforycznie, armia ludzi, za sprawę których jestem tu, gdzie jestem. Poczułem moc płynącą z
ich wsparcia oraz to, że nie jestem sam, z czegoś wynikam, jestem czegoś plonem. Uświadomiłem
sobie rodzaj zakorzenienia, przechodzący w odczucie spokoju. Oni, również ci, których nigdy nie
poznałem, i ich energia są za moimi plecami, wzmacniając w podążaniu własną ścieżką. Od tego czasu
z innym nastawieniem chodzę na cmentarze i odwiedzam rodzinne groby. Chcę przypominać sobie o
tym wsparciu i okazać wdzięczność.
A co, jeśli część wspomnień związanych ze zmarłymi nie należy do przyjemnych? Co jeśli doznaliśmy z
ich strony bólu, zranienia, odrzucenia? Nie chodzi mi o to, by pudrować przeszłość, widzieć ją w
nienaturalnie pozytywnych barwach. Pomaga mi w takich sprawach chęć spojrzenia na moich
przodków, jak na zwykłych ludzi, który cierpieli, bywali słabi, nie potrafili radzić sobie z różnymi
sferami życia, popełniali błędy – byli tacy, jak ja. Robili to, co byli w stanie robić, dali tyle, ile mogli.
Chcę potrafić im wybaczyć i jednocześnie dostrzegać to, co dobrego wnieśli, również w moje życie.
Chcę okazać wdzięczność i być w stanie czerpać z ich wsparcia. Wolę to, niż ciągłe poczucie żalu i
pretensji za przeszłość.