Dlaczego w cywilizacji komfortu warto szukać dyskomfortu?
„Koncepcja przyjemnego, wolnego od ryzyka społeczeństwa ładnie wygląda na reklamach pasty do
zębów i samochodów, moim jednak zdaniem w prawdziwym życiu jest nie do wytrzymania. W
codziennym życiu wypełnionym pracą, dziećmi, gotowaniem i sprzątaniem brakuje często ważnego
uczucia: podniecenia. Uczucia, takie jak nadzieja, miłość i radość stają się płaskie” pisze norweski
filozof i podróżnik Erling Kagge. I wie, o czym mówi, bo samotnie dotarł na biegun południowy,
przepłynął Atlantyk, zdobył Mount Everest. W książce „Idź krok po kroku” dzieli się swoim
doświadczeniem związanym z tym, jak wybieranie trudniejszej drogi wzmacnia, a łatwiejszej osłabia i
pozbawia energii. A jak jest z tobą, czy również to zauważasz? Bywa, że wydaje nam się, że to, czego
najbardziej potrzebujemy to komfort i odpoczynek, zasłużyliśmy na niego ciężką pracą. Cały świat
podtrzymuje w nas to przekonanie podsuwając i reklamując kolejne usługi i produkty ułatwiające
życie i oferujące przyjemną rozrywkę. Coraz więcej urządzeń na pilota lub sterowanych telefonem,
zakupy dostarczane pod drzwi, leżaki przy ciepłym basenie, po co więc pływać w chłodnym morzu?
Nieustanny przekaz mówi: nie trudź się, połóż, korzystaj. Jak to wpływa na nas, mężczyzn?
Gnuśniejemy, fizycznie i psychicznie. Tracimy odporność, coraz trudniej nam jest mierzyć się z
trudnościami życia, stajemy się przesadnie wrażliwi, rosną w nas obawy przed światem. Szukając
łatwego życia, znajdujemy je coraz trudniejszym. Odpowiedzią na to, którą proponują Kagge i inni
podobnie myślący autorzy, jest właśnie wybieranie trudniejszych dróg, na przykład podczas wypraw
do natury. Samotny wyjazd może być znakomitą okazją, by tego doświadczyć. Warto zdecydować się
na spędzenie czasu w sposób daleki od komfortu. Spanie w namiocie, w hamaku lub pod gołym
niebem właśnie takie jest. Czasami noce bywają naprawdę zimne. Czasem poczujesz ból w plecach.
Ograniczenie ilości jedzenia, wybór prostych produktów, które się nie zepsują. Zabranie tylko
najpotrzebniejszych sprzętów i ubrań, szczególnie jeśli będziemy nieść je na plecach. Nie chodzi tu o
surviwal lub samoudręczanie, ale o doświadczenie prostoty, które prowadzi do poczucia lekkości,
wolności od tego, co na co dzień wydaje nam się niezbędne. Radząc sobie z ograniczoną liczbą rzeczy,
doświadczając świtu po chłodnej, niezbyt dobrze przespanej, nocy, czując wytęsknione ciepło słońca,
wraca w nas życie, świadomość drzemiącej w nas mocy, radość bycia w świecie. A kiedy wracamy do
domu, do pracy, codzienne sprawy nie są już takie trudne. Patrzymy na nie nowymi oczami.